Image Map

29.12.2014

Samowystarczalny różowy marmurek Lemax

Święta, Święta i po Świętach :)


A po Świętach pora na coś zupełnie nieświątecznego, delikatnego - czyli takiego, jak lubię najbardziej.

W roli głównej - cudowny marmurek od Lemax, w kolorze pastelowego różu z delikatnymi czarnymi drobinkami.

Lakier jest jednym z moich ulubionych przede wszystkim z jednego względu: nadaje się na każdą porę roku i zawsze cieszy moje oczy.


Jest zarazem delikatny, jak i nieprzeciętny. Małe czarne kropeczki dodają mu mnóstwo uroku. A do tego kompletnie nie potrzebuje dodatkowych ozdób, jest samowystarczalny! :)

Rozprowadza się bardzo dobrze, jednak do pełnego krycia potrzeba 3 warstw. Nie smuży, nie robi zacieków, a drobinki rozmieszczają się równomiernie. Ze zmywaniem również nie ma problemu - drobinki nie zostają na paznokciu. Nie trzeba nawet mocno pocierać.

Jedyną jego wadą może być dostępność - warto go szukać w małych osiedlowych drogeriach oraz na allegro.





Na tym zdjęciu kolor jest trochę przekłamany, zbyt różowy :)







Kolor: 5/5
Krycie: 3/5 
Trwałość: 5/5
Pędzelek: 5/5
Zmywanie: 5/5

Cena: około 3-5 zł

Macie lakier z tej serii? :)

24.12.2014

Świąteczne reniferki


Nie przepadam za typowo świątecznymi kolorami. Czerwony i zielony nie są moimi ulubionymi odcieniami, szczególnie jeśli chodzi o lakiery do paznokci.


Zdecydowanie wolę połączenie złota i fioletowego, ale fioletowe bombki jest bardzo trudno dostać...


Moje reniferki będą zastępowały mi tę niedogodność ;)



Tak naprawdę, zdobienie świąteczne miało wyglądać zupełnie inaczej. Biało-błękitne ombre, na nim stempelki płatków śniegu również metodą ombre - niebiesko granatowe. Jednak moje zamówienie z Born Pretty Store nadal nie dotarło (minął już miesiąc) i stempelków z płatkami nie ma.

Musiałam wykombinować coś innego. W internecie naoglądałam się cudownych zdobień z reniferkami zaprzęgniętymi do sań Mikołaja. Jak na pierwszy raz, to było dla mnie za dużo, nie podołałabym ;)
Wydrukowałam więc wzory reniferków i zrobiłam naklejki lakierowe :)

Jeśli chodzi o lakiery: na środkowym i serdecznym jest Bell Air Flow, pochodzący z Biedronki. Niestety nie ma odcienia, ale jest to perłowa biel. Jak to perła - przeokrutnie smuży, ale raz do roku można mu wybaczyć.

Na pozostałych znalazł się Golden Rose Rich Color 27 - przepiękny ciemny fiolet. Trudno uchwycić jego kolor, gdyż na zdjęciach wychodzi prawie czarny. Lakier jest bardzo ciemny, ale w naturalnym świetle wyraźnie widać, że to fiolet. Na paznokciach wychodzi ciut ciemniejszy niż w buteleczce.
Również tym lakierem wykonałam moje świąteczne reniferki ;)






(Przepraszam za odciski na małym paznokciu, malowałam tuż przed spaniem)

Do zrobienia mani wykorzystałam:
- Golden Rose Color Expert 27 
- Bell Air Flow Lotus Effect
- Safari (bezbarwny, do zrobienia naklejek)
- Golden Rose Quick Dry Top Coat 

~.~

Chciałabym wszystkim czytelnikom życzyć Wesołych Świąt!

20.12.2014

(Przy)długa historia o pastelowym nudziaku - Golden Rose Rich Color 72

Nie planowałam kupna tego lakieru. Naprawdę! Ale los chciał inaczej.

Pewnego dnia, wybierając się na urodziny znajomej, stwierdziłam, że nie mam odpowiedniej sukienki. Wybrałam się więc na zakupy i dorwałam piękną, jasno - brzoskwiniową - nude sukienkę, której kolor (jak widzicie) ciężko mi opisać.

Wyszperałam z moich zapasów lakier, który (jak mi się wydawało) idealnie do niej pasował. Był to oczywiście Golden Rose, z wycofanej już serii.


Pech chciał, że lakier był totalnym glutem, ledwo co udało mi się nim pomalować paznokcie na ten jeden wieczór (dosłownie, na drugi dzień go zmyłam, bo nie mogłam na to patrzeć), a do tego był za bardzo... brzoskwiniowy, żywy.



Sukienka jest zdecydowanie bardziej pastelowa.
Tego wieczoru lakier trafił do kosza. Nie ma litości! I wszystko byłoby ok, gdyby nie maniakalna myśl "mam świetną sukienkę, ale nie mam do niej lakieru - tak być nie może!" Też tak macie? Ja niestety mam bardzo często.



Biłam się z myślami i uparcie wmawiałam sobie, że nie potrzebuję lakieru do jednej sukienki. Nie potrzebuję. Nie potrzebuję... A może jednak...
Wiecie jak długo sobie to wmawiałam? Niecałe 3 dni. Bo 3 dnia, robiąc świąteczne zakupy dla siostrzenic, postanowiłam uraczyć je cudownymi lakierami z serii Rich Color (i siebie przy okazji też). Mimo bardzo małej ilości odcieni (chyba nie tylko ja wpadłam na to, żeby sprezentować te lakiery najbliższym), udało mi się znaleźć odcień idealny - RC 72.



Popędziłam więc do kasy z moimi zdobyczami i tuż przed podbiciem pieczątki stałego klienta GR (mam już 8! nie musicie komentować, wiem, że jestem uzależniona od tej firmy) , sprzedawczyni poinformowała mnie o zniżce. I w tym miejscu proszę się skupić: przy zakupie 4 lakierów Golden Rose, wszystkie podlegają rabatowi -10%.




Przechodząc do meritum:
Lakier ma piękny kolor - niby nude, niby pastel, a jednak ma w sobie mikroskopijne drobinki. Nie jest jednak perłowy, nie smuży też jak satynowy. Jest idealny 
Do pełnego krycia potrzebowałam 3 warstw, jednak pod stempelki spokojnie wystarczyłyby 2. Kolor jest tak piękny, że nie miałam serca zasłaniać go stempelkami czy naklejkami. Zależnie od światła wpada bardziej w jasną brzoskwinię lub (tak jak na zdjęciach) delikatny róż.
Nałożony na bazę i pokryty top coatem, trzyma się bez odpryskiwania aż do zmycia (3-4 dni).



Jest niezbyt gęsty, ale też nie rzadki. Nie zalewa skórek i nie robi "schodów" jak lakier z poprzedniej notki. Seria Rich Color jest zdecydowanie moją ulubioną. Nie mam do tego lakieru żadnych zastrzeżeń =)



Kolor: 5/5
Krycie: 3/5 - niby 3 warstwy to nie dużo, ale na opakowaniu znajdziemy informację o 1(!)
Trwałość: 5/5
Pędzelek: 5/5
Zmywanie: 5/5

Cena: 6,90 zł

17.12.2014

Sowy



Po krótkiej przerwie powracam z obiecanym zdobieniem "nie kwiatkowym".


Zdecydowałam się połączyć długo szukany odcień nude z urocza sówką z płytki XIUYA-26, która sprawuje się ciut gorzej, niż jej siostra i wymaga cierpliwości, szczególnie przy elementach takich jak zwierzątka.




Płytka kosztowała niecałe 2 $ i zamówiłam ją na Aliexpress.
Wzory odbijają się różnie - z listkami nie miałam najmniejszego problemu, jednak samą sówkę odbijałam kilkanaście razy. Z tego też powodu dzisiaj prezentuję lewą dłoń - na niej sówka odbiła się znacznie lepiej niż na prawej.
Cierpliwość i wytrwałość drogą do sukcesu ;)


Lakier bazowy to długo poszukiwany odcień nudziakowy. Swoją ofertą nie zawiódł mnie Golden Rose (czy ktoś już wpadł na to, że uwielbiam ich lakiery?). Co prawda seria Color Expert mnie nie zachwyciła (mam 2 lakiery i oba są bardzo gęste, chociaż wszyscy twierdzą, że ta seria jest rzadka), ale czego się nie robi dla wyczekiwanego odcienia?
Tym sposobem Color Expert 05 trafił w moje ręce i zadebiutował w zestawie z uroczymi sówkami.

Niestety zalałam sobie nim skórki (najlepiej widać to na palcu wskazującym). Przez jasny kolor nie doczyściłam ich dokładnie, najzwyczajniej w świecie nie zauważyłam. Dopóki nie zobaczyłam tego na zdjęciach ;) Efekt jest taki, że skórki wyglądają na bardzo suche, w rzeczywistości to resztki lakieru.


Na zdjęciu po lewej widać, jak lakier smuży - jest tak gęsty, że nieumiejętne malowanie robi właśnie takie "schody"




Do zrobienia mani wykorzystałam:
- Golden Rose Color Expert 05 (tło)
- Golden Rose Rich Color 134
- Safari (bezbarwny, do pokrycia wzorków, żeby top ich nie rozmazał)
- Golden Rose Quick Dry Top Coat 
-Płytka XIUYA-26

10.12.2014

Black Roses

*Usunęłam przez przypadek ten post, więc publikuję raz jeszcze ze wsteczną datą*

Połączenie bieli i czerni jest jednym z moich ulubionych. Jest uniwersalne, estetyczne i ponadczasowe.

Zauroczona różyczkami, z blaszki XIUA-31 (którą znajdziecie w poprzednim poście), postanowiłam wykonać z nimi kolejne zdobienie.

Wzory i tym razem odbijały się świetnie, w co nadal nie mogę uwierzyć, patrząc na cenę płytki.


Jako bazę użyłam białego lakieru Sensique Strong & Trendy Nails o numerze 101. Niestety nie jest to biel idealna, której (mam wrażenie) poszukuje każda paznokciowa bloggerka ;)
Do pełnego krycia potrzeba 3-4 warstw. Ja nałożyłam 3 cienkie i jeśli chciałabym nosić lakier solo, musiałabym dodać jeszcze jedną warstwę. Jednak 3 warstwy pod wzorki zupełnie wystarczyły.

Do stemplowania użyłam niezawodnego Golden Rose Rich Color 35.
Aby zabezpieczyć wzorki, nałożyłam bezbarwny lakier z Safari oraz wysuszacz Golden Rose Quick Dry Top Coat.






P.S. Obiecuję, że następnym razem nie będzie już motywów kwiatowych! ;)

4.12.2014

Flowers from China

Pewnego dnia dowiedziałam się o Ali Express, znanym jako "chińskie Allegro". Oczywiście pierwsze, co zakupiłam to płytki do stemplowania. Jest ich tam mnóstwo! Ciężko było mi się zdecydować na cokolwiek.





Chociaż moje stemplowanie jeszcze do niedawna wyglądało żałośnie (godziny... serio - godziny odbijania wzorków na paznokcie), ja się nie poddałam i pokładałam w tych płytkach wielkie nadzieje.




Zamówienie przyszło tak szybko, że byłam w szoku. Spodziewałam się miesięcznego, bądź nawet dwu miesięcznego czasu oczekiwania (jak to bywa z zamówieniami na ebayu), a tu przesyłka pojawiła się po około 3 tygodniach.

Blaszki zaskoczyły mnie swoją wielkością, myślałam, że będą większe. Ale w sumie dobrze, że są, jakie są. Wzorki bez problemu można zmieścić na paznokciach.

Wzory na blaszkach inspirowane są... Nie. Są skopiowane z tych, które ma w swojej ofercie MoYou London.

Dzisiaj zdobienie z wykorzystaniem płytki, która spodobała mi się najbardziej. Zaintrygowana tymi wszystkimi kwiatkami postanowiłam przetestować większość z nich pod kątem jakości odbijania się.
I jestem zachwycona.
W życiu - seriously - w życiu wzorki nie odbiły mi się tak dobrze.




(prawa łapka, trochę gorzej odbita)

Kwiatki wyszły cudownie, a różyczki (3 od lewej na powyższym zdjęciu) wykorzystałam ponownie w kolejnym zdobieniu.

Warto wspomnieć, że koszt płytek waha się między 1 - 3 $ (około 3-10 zł), a przesyłka jest darmowa.

Do zdobienia mani wykorzystałam:
-Wibo Trends Nude 350 (tło)
- Golden Rose Rich Color 134
- Safari (bezbarwny, do pokrycia wzorków, żeby top ich nie rozmazał)
- Golden Rose Quick Dry Top Coat (dzięki niemu jest taki połysk )
-Płytka XIUYA-31


Jak Wam się podoba? Miałyście tę płytkę?

1.12.2014

Jak zmienić kształt paznokcia na migdał?

Pewnego dnia, ja - miłośniczka długich paznokci - stanęłam oto przed wyzwaniem: jak zmienić kształt paznokcia na migdałki?

weheartit.com

Dlaczego? Otóż od 6 klasy podstawówki nosiłam paznokcie spiłowane na kwadraty (prostokąty?), bo ktoś mi wtedy powiedział, że tak najlepiej wyglądają. I to kształt stworzony dla moich paznokci.
Ok. Skoro stworzony to stworzony.
10 lat później przyglądam się tym prostokątom i co? I dochodzę do wniosku, że jednak coś jest nie tak. Owszem, palec mały i serdeczny i czasami kciuk wyglądają ok. Ale środkowy i wskazujący nie są już tak posłuszne i zwyczajnie w świecie (przy mojej długości) paznokcie się zaginają. A dokładniej zaginają się rogi. W związku z czym efekt wizualny jest krótko mówiąc zły. No bo jak to tak - 3 paznokcie prostokątne a pozostałe 2 wyglądają na zaokrąglone?
Możecie to zauważyć na zdjęciach poniżej:




Pora z tym skończyć! - pomyślałam i postanowiłam opiłować je na kształt migdałków. (I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu ten kształt w ogóle mi się nie podobał... *wzdycham*). Wyciągnęłam więc papierowy pilniczek i do dzieła.
Bardzo zachowawczo do dzieła.
Inspiracją była pierwsza fotka z tego posta.
Co w efekcie końcowym wyszło całkiem, całkiem. Byłam nawet zadowolona (chociaż teraz z przerażeniem patrzę na jedne bardziej zaokrąglone, inne bardziej szpiczaste paznokcie).
Byłam zadowolona, póki nie zobaczyłam tego na zdjęciach. A przecież specjalnie piłowałam ze starym lakierem na paznokciach, żeby widzieć, jeśli coś będzie nie tak. Nie widziałam...







Teraz, wszystkie są już opiłowane porządnie - w miarę równo. I jestem zachwycona.
Głównie z tego powodu, że migdałki łamią się mi rzadziej, niż kwadraty (które często pękały mi po bokach i pęknięcie szło do środka paznokcia, if you know what i mean). Dużo łatwiej się je stempelkuje (w prostokątach z racji długości i wyginania, nigdy nie miałam ostemplowanych rogów palca wskazującego i środkowego) i łatwiej je sfotografować.
Mają jedną wadę (przynajmniej jak do tej pory), mianowicie niemiłosiernie ślizgają mi się na klawiaturze (jestem z tych, co wciskają klawisze paznokciami, nie opuszkami palców). Jakoś przywyknę.

Nie wykluczam, że kiedyś znowu najdzie mnie ochota na wrócenie do prostokątów. Tym bardziej, że teraz 99% blogerek paznokciowych ma właśnie taki kształt (jak na złość - napatrzę się i będę chciała z powrotem...) Cóż, kobieta zmienną jest ;)


Jaki kształt paznokci macie? Jesteście z nich zadowolone? 

30.11.2014

Świąteczna wishlista

Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie "co chcesz na urodziny/ święta?" zawsze odpowiadam "nie wiem, przecież wszystko, czego potrzebuję już mam".
A potem do głowy przychodzi mi mnóstwo rzeczy, które chętnie bym przygarnęła.
Dlatego w tym roku się przygotowałam. I nie dam się zaskoczyć! ;)





1. China Glaze - For Audrey, jest numerem jeden na liście moich wymarzonych lakierów od dawna, ale nigdy o nim nie pamiętam. Kolor jest cudny, spędziłam wieki oglądając na blogach paznokcie pomalowane właśnie tym lakierem.

2. NYX - Tiramisu, ma cudny kolor. Nie miałam jeszcze nigdy produktu z tej firmy i chętnie jako pierwszy, wypróbowałabym właśnie ten błyszczyk.

3.Etude House XOXO Minnie Mouse Collection, od momentu gdy zobaczyłam ten top coat na jakimś zagranicznym blogu, zachorowałam na niego i nadal nie może mi wyjść z głowy.

4. Knuckle rings, ale nie takie zwykłe. Najbardziej podobają mi się te z serduszkami.Są cudowne <3

5. Naszyjnik serduszko w kolorze różowego złota. Malutki i delikatny - idealny.

6. Moyou, Fashionista Collection 07, płytka ma piękne wzory. Podoba mi się wiele płytek tej firmy, ale ta zdecydowanie jest najlepsza.

7. "Girl Online" Zoe Sugg, uwielbiam Zoe i z ekscytacją czekam, aż dorwę tę książkę w swoje ręce. Nawet w oryginalnej wersji. I don't mind. Muszę ją mieć <3

8. B. For Beutiful Nails 02. Flower Power, kocham płytki z wzorem kwiatowym. Są uniwersalne i pasują do każdego lakieru. Poza tym B. zna się na rzeczy, jest mistrzem stempelków, dlatego też mam pewność, ze ta płytka będzie idealna.

9. Lokówka z wymiennymi końcami, nie wybrałam konkretnej firmy. Ważne, by miała końcówki różnej grubości.

Mam nadzieję, że chociaż część z tych rzeczy pojawi się w moich rękach w najbliższym czasie ;)

Co jest na Waszej świątecznej wishliście?

25.11.2014

Hybrydy - moja historia

Na hybrydy zdecydowałam się niecały rok temu.
Słyszałam o nich już od jakiegoś czasu i stawały się coraz bardziej popularne.
Chwalone były za trwałość, wzmocnienie paznokci i brak oczekiwania na wyschnięcie lakieru.



Zapewne sama bym się nie zdecydowała, żeby pójść do salonu i oddać moje paznokcie w ręce zupełnie obcej kobiety.
Wystarczyły mi opowieści koleżanek i znajomych o zbyt mocno spiłowanej płytce (aż do bólu!), źle nałożonej hybrydzie, która odprysła po zaledwie kilku dniach, o dziwnych lakierach "no name" używanych do tego procederu.
No, thanks.

Jednak gdy moja znajoma zaczęła zajmować się tą metodą, stwierdziłam, że co jak co, ale jej można zaufać. Link do jej bloga znajduje się <tutaj>.

Długo zastanawiałam się jaki kolor wybrać - w końcu miał zostać ze mną na dłużej niż 3-4 dni.
Kusiła mnie mięta, ale odpadła ze względu na porę roku - zimą mięta jakoś nie bardzo mi pasowała.
Kusił mnie też delikatny beż, na którym miałam wizję robienia stempelków. Jednak wiedziałam, że nie zawsze będę miała czas lub nie będzie mi się chciało ich stemplować, a gołe beżowe paznokcie przy mojej długości wyglądałyby źle.
Padło na mój ukochany burgundowy, który tu wpada bardziej w czerwień, niż fiolet, ale i tak byłam zachwycona kolorem. Przez tydzień. I tu zaczynają się schody.

To był dopiero pierwszy tydzień, a ja (przyzwyczajona do zmiany koloru co mniej więcej 3-4 dni) już miałam dość burgundowego. No trudno. Życie. Zapewne wtedy ściągnęłabym hybrydę, gdyby nie to, że bardzo chciałam sprawdzić jak długo utrzyma się na moich paznokciach.

Tutaj zdjęcie po około 1.5 tygodnia:



Paznokcie rosły i były dobrze utwardzone, hybryda się trzymała - niby żyć nie umierać.
Gdyby nie fakt, że zaczęły mnie denerwować odrosty. Malutkie, ale zawsze.

Trwałam w tym moim eksperymencie dalej. Twardo.
Odrosty kuły po oczach, a ja dzielnie męczyłam się z burgundem. Trzy tygodnie.

Zdjęcie po 3 tygodniach:



Jak widać wtedy moja hybryda wyzionęła ducha. Na kciuku powstał uszczerbek. Nie odpadła hybryda, tylko zeszła wierzchnia warstewka paznokcia razem z nią. Armagedon. W dodatku żaden z moich licznych burgundów nie pasował kolorem, żeby domalować ten mały obszar. Musiałabym malować wszystkie paznokcie. Mijało się to z celem, więc... Pozbyłam się hybryd.

Znajoma zostawiła mi specjalny preparat do ich usuwania. Namoczyłam nim waciki, przyłożyłam do paznokcia, obwiązałam folią i po 15 minutach po hybrydach nie było śladu.
Finally!

Byłam bardzo zaskoczona stanem moich paznokci. Oprócz niefortunnego kciuka, wszystkie były w całości i miały się świetnie. Byłam nastawiona na to, że paznokcie polecą mi w przeciągu tygodnia od zdjęcia hybrydy (tak, znów nasłuchałam się opowieści dziwnej treści..). Nic takiego się nie stało. Ale ciężko mi powiedzieć, jak to działa na dłuższą metę.


Podsumowując:
Rozumiem cały zachwyt nad hybrydami, bo jest wielce prawdopodobne, że gdybym nie miała fioła na punkcie lakierów to hybrydy byłyby dla mnie idealnym rozwiązaniem. Jedno pomalowanie i spokój na 2 tygodnie. Bez odprysków. Bez złamanego paznokcia. Bez zmywania i malowania z powrotem co kilka dni. I z nieustannie pięknym połyskiem.
Ale nie jestem przeciętnym człowiekiem w tym temacie. Wolę malować paznokcie co trzy dni (i móc wybrać za każdym razem inny kolor), patrzeć z niesmakiem na każdy odprysk, kontrolować długość starć na końcówkach i non stop uważać, by nie narazić paznokci na uraz mechaniczny.
I wiecie co? Lubię to!


Miałyście kiedyś hybrydy? Jak się u Was sprawdziły? ;)

21.11.2014

Delicate Pink


Jeszcze do niedawna, bliższe mi były paznokcie w odcieniach nude, niż tych ciemniejszych - utożsamianych z jesienią.
Kompletnie nie miałam ochoty na szarości, granaty czy brązy.
Trzymałam się kurczowo moich nudziaków, jak dziecko pierwszego w życiu balonika ;)



Żeby nie było tak nudno, postanowiłam dodać naklejki wodne, zakupione na allegro. Tak też powstał poniższy tutorial delikatnych, pastelowo różowych paznokci.


Do wykonania potrzebne nam będą:
-lakier bazowy, lub odżywka
-jasny lakier w ulubionym odcieniu
(w moim przypadku 2 lakiery, ponieważ ten z Golden Rose nie kryje satysfakcjonująco)
-top coat
-naklejki wodne

Zaczniemy od zmycia poprzedniego lakieru, opiłowania płytki i usunięcia skórek jeśli to konieczne (za moje przepraszam - zgubiłam preparat do skórek i żyły sobie same przez dobre 2 tygodnie, oto efekt...).



Następnie pokrywamy płytkę bazą, bądź odżywką a potem malujemy ulubionym lakierem w odcieniu nude. Nie musi być to różowy. Zdobienie sprawdzi się również na odcieniu wpadającym bardziej w brąz ;)




Czekamy aż lakier porządnie wyschnie. Dobrze jest dać mu minimum godzinę, ale najlepiej naklejać ozdoby na drugi dzień. Naklejki wodne lubią bąbelkować, jeżeli naklei się je na nie do końca wyschnięty lakier.
Wycinamy wybrane naklejki (moje są w kształcie koła, przecięłam je na pół, żeby uzyskać efekt popularnego ostatnio half moon).
Odklejamy folię i zamaczamy naklejki na kilkanaście sekund w miseczce z wodą. Oddzielamy naklejkę od kartonika i nakładamy na paznokieć, jak najbliżej jego początku ;)




 Zdobienie nosiłam, aż do zdarcia. Zmyłam je dopiero jak końcówki się wytarły, a lakier zaczął pękać. Wcześniej nie miałam serca ;)
Myślę, że ten motyw na pewno kiedyś powtórzę, w innym zestawieniu kolorystycznym.

Jak Wam się podoba?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...